Witajcie moliki książkowe! Opowiem Wam dzisiaj o książce, na którą ostrzyłam swoje gadzie kły na długo przed premierą. „Ostrze Zdrajcy” Sebastiena de Castell to opowieść z gatunku fantasy osadzona w świecie płaszcza i szpady, i choć zazwyczaj szpady i płaszcze omijam szerokim łukiem, to po lekturze Ostrza… pożałowałam, że nie doceniałam ich wcześniej.
„W tej historii jest mnóstwo wrzasków. Lepiej zacznijcie się przyzwyczajać.„
Falcio val Mond to kantor Wielkich Płaszczy, trybunów niosących sprawiedliwość w imieniu króla. Ten niestety od jakiegoś czasu nie żyje, a Wielkie Płaszcze zostały oficjalnie zlikwidowane, przez co ich byli członkowie stali się bezrobotni. Falcio wraz z dwójką najbliższych przyjaciół, Brastim i Kestem, starają się zarabiać na życie najmując się do ochrony ludzi i karawan. Ostatni pracodawca nie kwapi się do wypłacenia zaległej kwoty, a jakby tego było mało bezczelnie daje się zabić zostawiając chłopaków z wizją rychłego bankructwa i z pustymi żołądkami. Trzej przyjaciele zostają posądzeni o morderstwo i muszą uciekać. Niedługo później dowiadują się, że zostali wplątani w poważny i groźny dla królestwa spisek.
„Co odpowiesz, gdy odbiorą ci ostatnią dobrą rzecz w twoim życiu?”
„Ostrze zdrajcy” to opowieść, która urzekła mnie już od pierwszych stron, nie tylko samą historią, ale przede wszystkim ciekawą i pełną humoru narracją, barwnymi i wyrazistymi postaciami, oraz ogromną empatią, którą zdołała we mnie wzbudzić. Narratorem powieści jest główny bohater, który tonem (momentami nieporadnego) gawędziarza snuje swoją opowieść przeplatając ją wspomnieniami ze swojego wcześniejszego życia. Falcia i jego kompanów, zawadiackiego Brastiego i powściągliwego Kesta, po prostu nie da się nie lubić. Po przeczytaniu kilku pierwszych stron chichotałam jak opętana „trzynastka”, a na pytający wzrok chłopaka odpowiadałam w kółko „musisz to przeczytać, po prostu musisz to przeczytać„. Każda postać ma coś tylko swojego, charakterystycznego, co wyróżnia ją spośród tuzina pozostałych. Autor w umiejętny sposób kreśli niepowtarzalne sylwetki bohaterów, które z łatwością zapadają czytelnikowi w pamięć. Nie brak tutaj także schematów typowych dla powieści przygodowych, jak na przykład fakt, że pomimo świadomości Falcia, iż nie jest on wszechmocnym superbohaterem, ale zwykłym człowiekiem, to zawsze w jakiś magiczny sposób spada na przysłowiowe „cztery łapy”.
„…moja niewyparzona gęba wpędziła mnie tyle razy w kłopoty, że wyćwiczyłem się w wywoływaniu entuzjastycznych przepychanek o to, kto pierwszy mi w nią przyłoży.”
Tym co bardzo silnie mnie poruszyło, była przeszłość oraz wewnętrzne przeżycia Falcia, który pomimo swojego humoru i pozornej determinacji, nie jest pozbawiony tęsknoty, a także dążenia do autodestrukcyjnych zachowań. Szczególnie interesującym jest fakt, że Sebastien de Castell nie boi się pokazywać łez swoich bohaterów. Nie czytałam jak dotąd wielu powieści, w której postać męska nie wstydziłaby się płaczu i nie zagryzała zębów starając się wstrzymać lub skryć trudne emocje nawet przed czytelnikiem. Świat w którym bohaterowie żyją nie jest światem bajkowym i przyjaznym, a los zdaje się rzucać im pod nogi niemal same kłody. Rozbite królestwo, w którym książęta walczą o władzę, a mieszkańcy plują na samo wspomnienie Wielkich Płaszczy wydaje się być wielce niewdzięczne wobec chłopaków, co nie odbiera im do końca nadziei na lepsze jutro.
„Bądź kimś, kto ma jakieś znaczenie.”
Zdarzało mi się czytać recenzje, w których wytykano autorowi błąd, jakim rzekomo miało być opisywanie technik walki, specyfiki broni czy rozwodzenie się nad taktyką. W Ostrzu Zdrajcy znajdziemy zarówno obszerne, dynamiczne opisy walk okraszone drobną ilością humoru, jak i opis technik fechtunku czy objaśnienia najlepszych według Falcia strategii działania. Jako miłośniczka scen walki i broni białej byłam więcej niż zachwycona, że wreszcie ktoś uchylił rąbka tajemnicy jaką otoczona była dla mnie do tej pory szermierka. To jest właśnie to „coś” co, zaraz obok postaci gadatliwego Falcia, sprawiło, że pokochałam tę książkę. Z pozoru lekka i zabawna historia, okazała się być dużo mroczniejsza i bardziej smutna niż z początku przypuszczałam. Pomimo kilku widocznych „potknięć” autora, których wcale nie uważam za negatyw, książka zdecydowanie trafiła do grona moich ulubionych historii, a Falcio plasuje się na pierwszym miejscu w gronie moich ukochanych bohaterów.
Fabuła: 7/10
Świat przedstawiony: 7/10
Bohaterowie: 9/10
Narracja: 10/10
Projekt graficzny: 10/10
Ogólne wrażenia: 9/10
Średnia ocena: 8,5/10
Tytuł: Ostrze zdrajcy
Autor: Sebastien de Castell
Gatunek: Fantastyka
Ilość stron: 420
Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania: 2017
16 komentarzy “„Co odpowiesz, gdy odbiorą ci ostatnią dobrą rzecz w twoim życiu?” – Ostrze zdrajcy, Sebastien de Castell – Recenzja”
Nie byłam aż tak bardzo zachwycona Ostrzem zdrajcy i trochę drażniła mnie całkowita nieśmiertelność bohaterów, ale przyznaję, że dobrze się bawiłam. Na ogół nie lubię takich postaci jak Brasti, ale uważam, że w tym wypadku stanowił świetną przeciwwagę dla fatalistycznego i pesymistycznego Falcia oraz surowego i powściągliwego Kesta.
Generalnie dobrze bawiłam się podczas czytania 😉
Pozdrawiam
Wiedźma
Suuuuper! Dzięki ci wielkie za recenzję!
Też ostrzę sobie na nią ząbki. Teraz jeszcze bardziej <3
Naprawdę warto się na nią rzucić jak najszybciej. 😀 To taka idealna książka-przyjaciel na jesienny wieczór. 😀
Ja zupełnie odwrotnie – uwielbiam takich zawadiaków i lekkoduchów. Przynajmniej kiedy są dobrze poprowadzeni, a mam wrażenie, że Castell ma potencjał zostać jednym z moich ulubionych autorów. 😀
Pozdrawiam serdecznie! <3 🙂
Nie przepadam za gatunkiem Fantasy, jakoś nie mogę się do niego przekonać – ale znam kilka osób, którym będę mogła tę książkę polecić 🙂
Uwielbiam fantasy, ale ta książka jeszcze czeka na mnie. Twoja ocena bardzo zachęca, bardzo cieszę sie, ze zwróciłaś uwagę na narracje, czasami super pomysł jest niszczony przez to!
mariadoeseverything.blogspot.com
Ta powieść czeka na mnie na półce już od maja, a ja dalej nie mam kiedy się za nią zabrać 🙁 A tak bardzo bym chciała zrobić to jak najszybciej, bo widzę, że warto…
Read With Passion
Naprawdę warto znaleźć tę chwilkę. Czyta się szybciutko, a daje wiele frajdy. 😀
Pozdrawiam!<3
Dokładnie. Narracja, szczególnie ta pierwszoosobowa, potrafi być bardzo zdradliwa dla autora. 😉
Pozdrawiam! 🙂 <3
Mnie też bardzo podobała się ta książka, polubiłam całą trójkę i non stop się śmiałam mimo tego, że książka jest dość brutalna. Jak wyżej, mnie też drażniła nieśmiertelność i… dobiły mnie końcowe sceny z Krawcową 🙂 Teraz czekam na drugi tom i rozważam, czy nie przeczytać tego po angielsku bo nie mogę się doczekać 🙂
Koniecznie muszę nadrobić zaległości w lekturze tej książki, bo kupiłam ją trochę po premierze w Polsce, ale wciąż nie przeczytałam, gdyż ciągle mam inne rzeczy do przeczytania 🙂
Nigdy mnie do niej jakoś specjalnie nie ciągnęło ;/
Pozdrawiam!
To Read Or Not To Read
Pierwszy raz słyszę o tej książce. Chyba jestem mega zacofana ;D
Świetna recenzja! Cudny wygląd bloga! Twój blog zapowiada się wspaniale, tylko tak trzymaj, kochana!
Chciałam kiedyś sięgnąć po tę książkę, ale póki co nie miałam sposobności i chyba sobie odpuszczę, bo mam za dużo książek w kolejce… :/
Bardzo dziękuję za miłe słowa, to daje energię do działania! 😉 To zdecydowanie książka "na przerwę", żaden wysoko-półkowy "must read". 😉
Pozdrawiam serdecznie. 🙂