Słodko-gorzki „Świąteczny dyżur” Adama Kay’a

W dzień Bożego Narodzenia krew się leje z przyrodzenia – tytuł pierwszego rozdziału.

W poprzedniej książce A. Kay zdradził nam jak wygląda praca w służbie zdrowia od kuchni, odsłaniając przy tym najzabawniejsze i najsmutniejsze karty swojej historii. W „Świątecznym dyżurze” dopowiada te szczegóły, które pominął za pierwszym razem, choć nazwać je szczegółem to jak powiedzieć, że Titanic miał usterkę. Tym razem autor opowiada o dyżurach, które pełnił w okresie świąt Bożego Narodzenia.

Drugi tom komedio-dramatycznego pamiętnika jest dużo krótszy od poprzedniego – obejmuje tylko kilkanaście dni z życia autora. Krótka forma nie sprawiła jednak, że nie ma tych samych, silnych emocji. W świątecznym wydaniu Kay jest tak samo sarkastycznym i rozbrajająco uroczym i smutnym narratorem jak w „Będzie bolało”.

Radosne i zabawne historie o sukcesach i wpadkach mocno kontrastują z tymi, w których, mimo wszechobecnego świątecznego klimatu, płynęły łzy. To poruszająca i świetnie bawiąca opowieść, którą chce się pamiętać. Nie tylko przez wzgląd na lekką i przyjemną w odbiorze formę (wydanie ozdabiają urocze ilustracje na początku każdego rozdziału). Przede wszystkim w pamięć zapadają życiowe lekcje, ale nie te z gatunku porad mistrza Yody. Lekcje, które sami wyciągamy na podstawie opisanych (z pozoru codziennych) doświadczeń.

Całość czyta się dosłownie chwilkę. Wyjątkowo zwięzły i dosadny styl Kay’a sprawia, że ciężko się oderwać. Już po pierwszym rozdziale miałam wrażenie, że dłonie wrosły mi w okładkę. To książka, która chce się połknąć na raz, żeby później wracać do niej fragmentami. Polecam Wam jako totalny #NadrabiamMustRead.

#NadrabiamMustRead – tym tagiem będę oznaczać książki, na które nie można machnąć ręką. Dzięki temu dużo łatwiej znajdziecie najbardziej wartościowe pozycje wpisując je w wyszukiwarkę na stronie.

Książki - sprawdź opinie