Pomiędzy wiarą a przeznaczeniem — „Szeptucha” Katarzyny Bereniki Miszczuk [recenzja]

Las otacza cię ze wszystkich stron. Jasne promienie letniego słońca przyjemnie ogrzewają twoje policzki. Liście starego dębu kołyszą się sennie. Spomiędzy gałęzi dobiega cię cichy szelest. Szelest przeradza się w szept, zdaje się, że wyławiasz z niego pojedyncze słowa, jednak po chwili milknie. Głos bogów czy szum wiatru? Przecież bogów nie widać i nie słychać, nie wiadomo nawet czy naprawdę istnieją. Nie możesz przyznać, że to ich głos. Nie możesz też zaprzeczyć, bo przecież niemądrze byłoby podpaść bogom. Stoisz więc kolejną chwilę i wsłuchujesz się w odgłosy lasu, ale szept już nie nadchodzi.

„Szeptucha” Katarzyny Bereniki Miszczuk — o czym jest?

„Szeptucha” to opowieść, w której lasy, rzeki i jeziora są żywe, pełne nie tylko zwierząt, ale także mistycznych, niezbadanych przez naukę stworzeń rodem z baśni i legend. To lekka, ale przy tym pełna intensywnych przygód historia Gosi, młodej lekarki, która w rodzimowierczym królestwie Polskim, rządzonym przez króla Mieszka XII ukończyła właśnie studia na uniwersytecie medycznym, a teraz musi odbyć roczny staż u szeptuchy. Nie byłoby w tym nic trudnego poza tym, że Gosława jest niewierząca. A! No tak, jest jeszcze hipochondryczką i totalnym germofobem*.

Co czeka Gosławę w kieleckiej kniei?

Gosia trafia do Bielin, małej wsi niedaleko Kielc. Zaczyna swoją naukę u Baby Jagi, lokalnej szeptuchy, która oprócz całej spiżarni najróżniejszych nalewek i kuchni pełnej suszonych grzybów i ziół ma jeszcze ostry język i łeb do interesów. Wyprawy do pełnych kleszczy lasów i używanie niehigienicznej wody wprost ze źródełka leżą daleko poza strefą komfortu Gosławy, a jedynym pozytywnym aspektem nowej rzeczywistości jest tajemniczy Mieszko szkolący się na żercę* u pobliskiego wróża. Z każdym kolejnym zadaniem od szeptuchy, Gosię spotykają coraz to dziwniejsze przygody, a tajemniczy Mieszko dziwnym trafem zawsze pojawia się, kiedy jest potrzebny. Niewiara dziewczyny zostaje wkrótce wystawiona na wielką próbę, szczególnie że zainteresował się nią nie tylko Mieszko, ale też sami bogowie.

Świat inny, ale zadziwiająco znajomy

Rzeczywistość, w jakiej żyją bohaterowie, jest z jednej strony swojsko przyjemna, z drugiej zaś tajemniczo fascynująca. Chyba każdy, kto choć odrobinę interesował się historią, zastanawiał się jak mogłaby wyglądać nasza rzeczywistość gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu, a wizja roztaczana przez Katarzynę Berenikę Miszczuk jest wyjątkowo pociągająca. Zderzenie dwóch przeciwnych sobie światów, nowoczesnej medycyny i ludowego ziołolecznictwa, z pozoru tak różnych, udowadnia Gosławie, że mają one ze sobą więcej wspólnego, niż można by na pierwszy rzut oka, przypuszczać. Lekka, pierwszoosobowa narracja, w której bohaterka przekazuje nam wszystkie swoje obserwacje, reakcje i lęki prowadzona jest z niezwykłą przenikliwością. Sama od lat cierpię na nerwicę lękową i daję słowo, że dokładnie tak wygląda proces myślowy osoby cierpiącej na tego typu zaburzenia. Zupełnie nieracjonalne myśli wpadające pomiędzy innymi i sprawiające, że większość normalnych aktywności wydaje się być niemożliwa do zrealizowania.

Zaskakująco przyjemny spacer po puszczy

Nie jestem fanką lekkich, komfortowych powieści. Zdecydowanie wolę książki z mocnym klimatem, trzymające w napięciu i takie, które zapewniają emocjonalny rollercoaster, ale Szeptucha to czysta przyjemność z czytania, a humor w niej zawarty zdecydowanie poprawił mój własny. Kilka „kridżowych” dialogów czy mikroskopijnych niespójności zupełnie nie przeszkadza w tym, aby spędzić z tą książką kilka niezapomnianych godzin. Mieszko nie jest bohaterem, do którego będę wzdychać po nocach, ale zdecydowanie wzdycham do magii, przepastnej puszczy i świata pełnego niesamowitych stworzeń.

Ocena: 7/10

Rating: 7 out of 10.

*germofobia — zaburzenie lękowe, strach przed zarazkami, chorobami i zakażeniem się nimi.
*żerca — rodzimowierczy kapłan i opiekun społeczności