„Elantris” to pierwsza, szeroko publikowana powieść mistrza fantastyki, Brandona Sandersona, wydana po raz pierwszy w 2005 roku.
Pierwsze polskie wydanie miało miejsce w 2007 roku, książka ukazała się nakładem wydawnictwa MAG w przekładzie Aleksandry Jagiełowicz i właśnie to wyjątkowe wydanie posiadam.
Dlaczego wyjątkowe opowiem za chwilę.
Tytułowe Elantris było majestatycznym, tętniącym mocą, magicznym „miastem bogów”. Miejscem, w którym nikt nie chodził głodny, a każda rana mogła zostać od razu uleczona.
Do czasu.
10 lat przed wydarzeniami ukazanymi w książce nastąpiła Reod, która zmieniła pełne światła ulice miasta w pokryte szlamem, ubłocone aleje. Nikt nie wie co ją spowodowało, ale od tego czasu plaga dotyka też mieszkańców, sąsiadującego z Elantris, Kae. Serce dotkniętego Reod przestaje bić, a skóra pokrywa się czerniejącymi plamami i zmarszczkami.
Traf chciał, że Reod dosięga syna obecnie panującego króla, Raodena, niedługo przed jego ślubem. Mariaż miał być typowo politycznym układem, a przyszli małżonkowie nie mieli okazji poznać się inaczej niż korespondencyjnie – nic więc dziwnego, że Sarene, niedoszła żona księcia, nie traktuje swej straty z wielkim bólem serca. Małżeństwo miało być dla niej szansą na rozpoczęcie wszystkiego od nowa, a problemy nowej ojczyzny szybko stają się także problemami młodej, niezależnej księżniczki.
Pan Sanderson w swojej powieści ukazuje nam świat z widziany oczami kilku postaci, z których każda ma własną ważną misję do spełnienia i zrobi wszystko co konieczne by osiągnąć swój cel. Z jednej strony poznajemy losy wiecznego optymisty – księcia Raodena po tym jak zabrała go Reod, z drugiej patrzymy na świat przez pryzmat motywacji nowo przybyłego do stolicy gyorna, kapłana wojującej religii, którego celem jest nawrócenie niewiernych za wszelką cenę, z trzeciej zaś przyglądamy się staraniom utalentowanej politycznie księżniczki Sarene szukającej swojego miejsca w nowej sytuacji.
„[…] nienawiść potrafi łączyć ludzi szybciej i bardziej skutecznie niż miłość i pobożność.”
Każdy z bohaterów został przedstawiony z najwyższą dbałością o szczegóły, każdy z nich jest inny i na swój sposób wyjątkowy, ale co najważniejsze – wyrazisty. W przedstawieniu ich zachowań widać spójność charakterów. Nie ma tu nic nieznaczących dialogów, zachowań „wymuszonych” by pociągnąć fabułę do przodu czy miałkości postaci drugoplanowych jak to bywa w wielu książkach tego gatunku.
To co zachwyciło mnie najbardziej i od razu podbiło moje serce to wspaniała kreacja przedstawionego świata i wielowątkowość powieści. Autor przenosi nas do świata książki budując rzeczywistość cegiełka po cegiełce, zapoznając nas stopniowo z sytuacją polityczną królestw, zróżnicowaniem religijnym i kulturowym w mistrzowski sposób ukazując je poprzez dylematy moralne bohaterów i silne kontrasty.
Zgodnie z zasadą „strzelby Czechowa”, każda informacja jaką dostajemy okazuje się istotna w późniejszej części książki. Nic nie jest tutaj rzucone w próżnię, a to jest właśnie to co takie czytelnicze tygryski jak ja lubią najmocniej!
Szczególnie doceniam zabiegi autora mające na celu nadać historii więcej realizmu, a przy okazji lekkości jak np. wstawienie słów z języków, których bohaterowie nie znają dzięki czemu postaci cudzoziemców są mniej zrozumiałe dla samego czytelnika, a przez to ciekawsze i owiane nutką tajemnicy.
Czytając tę książkę początkowo miałam wrażenie, że będzie to infantylna opowieść z rodzaju high fantasy i wieloma niedociągnięciami, w końcu to pisarski debiut autora (do debiutanckich powieści podchodzę z dużą ostrożnością). Nie mogłam się jednak bardziej pomylić! Historia od początku budziła we mnie dość silne emocje i poczucie niesprawiedliwości – nie będę wyjaśniać dlaczego – sami musicie przeczytać. 😉
„Elantris” czytałam z ogromnym poczuciem winy (w końcu praca licencjacka leżała rzucona w kącie pokoju), ale także z zapartym tchem. Początkowo chciałam odłożyć ją po kilku rozdziałach i dokończyć kiedy oddam już całą pracę, ale magiczny świat powieści na stałe zakorzenił się w moich myślach nie dając o sobie zapomnieć. Mimowolnie wracałam myślami do brudnych ulic Elantris i pałacu królewskiego w Kae by spędzić choć chwilę w towarzystwie głównych bohaterów, których nie da się nie lubić.
Sama historia wydaje się być dość prosta – mamy tutaj tajemnicę zniknięcia magii Elantris, osobiste dramaty bohaterów dotkniętych przeróżnymi życiowymi problemami i dylematami. W kilku momentach miałam wrażenie, że autor potraktował scenę po macoszemu i nie rozwinął dostatecznie wątku, ale były to sprawy typowo „kosmetyczne”. W ostatecznym rozrachunku muszę przyznać, że jestem w „Elantris” jak i w wyobraźni autora ZAKOCHANA i na pewno sięgnę po resztę jego dorobku!
Przyznaję, że tytuł mistrza fantastyki panu Sandersonowi należy się jak mało komu.
CHAPEAU BAS!
Okładka I wydania „Elantris” Autor: Stephan Martiniere |
Pozwólcie, że opowiem wam pokrótce o tym, dlaczego to wydanie uważam za wyjątkowe. Okładka, którą zostało opatrzone jest dziełem Stephana Martiniere, wybitnego ilustratora i concept artysty, którego pracę podziwiam. Pracował m.in. przy takich produkcjach filmowych jak Suicide Squad, Guardians of the Galaxy czy kontynuacji 300 – Rise of an Empire. Więcej jego prac możecie zobaczyć tutaj.
Lubicie powieści Sandersona? Czytaliście jakąś jego książkę?
20 komentarzy “„Elantris” Brandona Sandersona, czyli jak zakochać się w fantastyce!”
Brzmi naprawdę super.Trzeba będzie wpisać na dłuuuugą listę książek do przeczytania 🙂
Tak średnio lubię fantastykę, ale Twoja recenzja brzmi niezwykle przekonująco. Może się skuszę niebawem 🙂
Muszę szczerze przyznać, że nie potrafię się przekonać do fantastyki, ani w kinie, ani w literaturze.
Niestety do fantastyki nie przekona mnie nawet Twoja świetna recenzja:(
Fantastyka to jednak zdecydowanie nie dla mnie…
Ja ostatnio przekonuje sie do fantastyki. Wpisuje tę książkę na listę, bo wydaje sie intrygująca.
Ja osobiście nie lubię fantastyki, ale mój mąż jest fanem, dlatego myślę, ze ten tytuł Jemu podrzucę 🙂
Fantastyka nie jest moim ulubionym gatunkiem, ale może warto to zmienić 🙂 Twoja recenzja zachęca do sprawdzenia
Ja fantastykę raczej omijam, więc nie daję sobie szans na zakochanie. 😀
Elantris to druga książka Sandersona, którą przeczytałam i też mam to wydanie. Ten autor zawsze zachwyca mnie systemami magicznymi i kreacją światów, a dodatkowo podoba mi się fakt, że potrafi zawrzeć takie historie w pojedynczych tomach. I całkowicie się z Tobą zgadzam, że wielowątkowość i stopniowe odsłanianie fabuły jest jedną z najmocniejszych stron książki. Dzięki temu całość łączy się w bardzo ładną i logiczną całość.
Bardzo lubię fantastykę i nie wiem, czemu jeszcze nie mam tej książki a swojej liście czytelniczej 🙂
Tyle dobrego naczytałam i nasłuchałam się o Sandersonie (głównie dzięki Pawłowi z kanału P42, który go uwielbia). Będę musiała się z nim zapoznać 😉
Pozdrawiam cieplutko i ściskam :*
M.
martynapiorowieczne.blogspot.com
Nie jestem fanką fantastaki, ale brzmi ciekawie, zważywszy na to ze jakoś umknęło mojemu zainteresowaniu. A to raczej nie jest byle książka.
Uwielbiam fantastykę, ta pozycja na pewno znajdzie się na mojej półce 🙂
Bardzo lubię fantastykę, mimo że już dawno po nią nie sięgałam. Muszę wrócić do swoich ulubionych pozycji, a tę zaproponowaną przez Ciebie równie chętnie przeczytam 🙂
Tego autora jeszcze nie znam, ale od niedawna na nowo lubuję się w fantastyce, więc może przyjdzie czas, że sięgnę 🙂
Troszkę nie moja bajka. Za to okładka wygląda świetnie 🙂
nie odnajduje sie niestety w fantastyce,
Ja jakoś fantastyki nie lubię czytac 😛
Ja już od dawna jestem zakochana w fantastyce 😀 Książka jak najbardziej dla mnie.