To musicie zobaczyć. Czy ten serial osiągnie popularność Czarnobyla? – Ku jezioru [recenzja]

Photo by Glenn Carstens-Peters on Unsplash

Zaledwie kilka miesięcy po sukcesie Czarnobyla na horyzoncie pojawiła się odpowiedź dla użytkowników Netflixa, na mocną propozycję HBO! Kolejna katastroficzna produkcja, także z 2019 roku, która podobnie jak wspomniany hit zdobywa coraz większą rzeszę fanów – dostępna na platformie Netflix. Oba seriale łączy wyjątkowo trafnie oddany wizerunek człowieka, który musi odnaleźć się w trudnej sytuacji walcząc z niewidzialnym wrogiem. Dużą rolę odgrywają tutaj ludzkie emocje, wybory i decyzje podjęte pod wpływem chwili.

Rosyjski serial katastroficzny „Ku jezioru” (Epidemiya) to trzymający w napięciu thriller, ale też wzruszający dramat pokazujący cały przekrój ludzkich zachowań w obliczu nieustannego zagrożenia.

O czym jest Ku jezioru?

Mieszkający na obrzeżach Moskwy Siergiej dowiaduje się o nietypowym wirusie, którym zarażają się mieszkańcy miasta. W tym samym czasie, po latach nieobecności, odwiedza go jego ojciec, który namawia go, by ten wraz ze swoją partnerką Anią i jej synem uciekli z nim nad jezioro Wong, gdzie ma na nich czekać bezpieczne schronienie. Siergiej decyduje się zabrać ze sobą także byłą żonę i syna, a na skutek nieoczekiwanych wydarzeń do grupy dołączają także sąsiedzi.

Serial mocno na czasie

Temat serialu jakim jest szybko postępująca epidemii może wydawać się niektórym w złym guście, ale trudno zaprzeczyć, że nie mógł być bardziej aktualny. Światowa pandemia sprawiła, że spojrzeliśmy na kwestię zdrowia i relacji społecznych pod nieco innym kątem. Chociaż filmy takie jak „Epidemia strachu” albo „Epidemia” przyzwyczaiły nas do obrazu szybko postępującego, śmiertelnego wirusa, to żaden film nie mógł przygotować nas na realia, w jakich przyszło nam żyć. W marcu pojawiło się wiele głosów mówiących o tym, że świat który znamy już nigdy nie będzie taki sam. Czy jednak na pewno? Z pewnością rzeczywistość zmieniłaby się diametralnie, gdyby dotknęła nas epidemia przedstawiona w Ku jezioru.

Wirus przed którym uciekają bohaterowie serialu ma stu procentową śmiertelność, a osoby zarażone rozpoznać można po czerwonych białkach oczu. W bardzo krótkim czasie na ulicach Moskwy pojawiają się żołnierze, zamykane są szkoły, a uczniowie poddawani kwarantannie. Na ulicach panuje chaos, pojawiają się też grupy przestępcze chcące jak najwięcej na tej sytuacji ugrać. Wojskowe blokady odcinają miasto, a żołnierze w całym kraju przeprowadzają „zorganizowaną ewakuację” podczas której wywożą ludzi autokarami, nie wiadomo gdzie. W obliczu tak drastyczznie zmieniającej się rzeczywistości prawo przestaje obowiązywać, bo nie ma go kto pilnować. Każdy zostaje zdany na siebie, a władzę ma ten, który akurat trzyma w ręku broń.

Epidemia to pikuś

Wątek zbierającego śmiertelne żniwo wirusa i towarzysząca oglądającemu otoczka grozy świetnie budują napięcie, szczególnie w zimowym krajobrazie opustoszałej Rosji. Nie epidemia jest jednak tym, co przykuwa w serialu największą uwagę. W serialu dominują relacje pomiędzy bohaterami oraz ich reakcje na szybko zmieniającą się sytuację. Złość, agresja, radość czy pożądanie to skrajne emocje, które targają szukającymi bezpiecznego schronienia ludźmi, którym los nie szczędzi wyzwań. Każda z postaci ma swoje własne dążenia i motywacje, ale nie widzimy ich od razu. Stopniowo odkrywamy ich charakter, a niektóre zachowania wcale nie mają wytłumaczenia, zupełnie jak w życiu.

Najciekawszym wątkiem jest dla mnie relacja pomiędzy chorym na zespół aspergera Miszą, a uzależnioną i zbuntowaną Poliną. Początkowo płytka relacja, która miała być dla dziewczyny zabawą stopniowo ewoluuje i dojrzewa razem z bohaterami. Bardzo podoba mi się przełamanie tabu, które sprawiało, że osoby z różnymi stopniami niepełnosprawności często wcale nie były brane przez twórców pod uwagę, chyba że ich niepełnosprawność była tematem opowieści lub występowały jako postaci epizodyczne. Pełne przedstawienie Miszy jako osoby wyjątkowo inteligentnej i bystrej, ale zablokowanej społecznie, która mimo swoich ograniczeń potrafi tworzyć głębsze relacje i odnaleźć się w sytuacji, w której zmuszony jest przebywać z innymi ludźmi praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę w pewien sposób „odczarowuje” wizerunek osób autystycznych.

Nikt za rączkę nie prowadzi

Trudne relacje to kwintesencja serialu. Spotkanie obecnej i dawnej partnerki, narastające napięcie pomiędzy niezakończoną historią, a nową rzeczywistością, poczucie obowiązku i pragnienie wolności, nieustanne korygowanie poglądów. Twórcy niczego nie ułatwiają bohaterom, wręcz przeciwnie – pozwalają im pytać i szukać odpowiedzi na różne sposoby. Ludzka natura ma tutaj szerokie pole do popisu przed widzem, który nie czuje się traktowany jak dziecko, któremu trzeba wszystko wyjaśniać. W tym wypadku widz sam musi analizować to, co widzi na ekranie i nie ma co liczyć na łatwe wyjaśnienia, do których przywykliśmy oglądając przez lata amerykańskie produkcje, które bywają w swojej budowie prostsze nawet od cepa.

Szczerze polecam Wam „Ku jezioru”. To jeden z lepszych seriali, jakie w tym roku obejrzałam.


Rating: 9 out of 10.

[frontpage_news widget=”2755″]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *