Przyznaję bez bicia, że naszą rodzimą fantastykę traktowałam zawsze po macoszemu. Niby coś tam czytałam, niby mi się podobało, ale zawsze patrzyłam na nią
z dystansem i niechętnie sięgałam po nowe pozycje bo zagraniczne miały u mnie priorytet – nie potrafię wyjaśnić dlaczego, podejrzewam jednak, że zniechęciły mnie tytuły po które sięgnęłam na początku, a nie były to historie zapadające na długo w pamięć. Znawcą tematu na pewno nazwać się nie mogę, chociaż na moim „pilnym stosiku wstydu” jest kilka pozycji polskich autorów.
Gazety czytam okazjonalnie, jeśli już to są to zwykle lokalne wiadomości lub jakiś interesujący mnie artykuł w Scientific American. Buszując ostatnio po empiku natrafiłam jednak na coś co naprawdę przykuło moją uwagę. Pierwszy numer magazynu „Fantom”, nowego dwumiesięcznika o fantastyce, czyli tym co lubię najbardziej. Przyznam szczerzę, że jakiś czas temu zaczęłam interesować się dostępnymi gazetami o tej tematyce i zasmuciła mnie susza na rynku. Znalazłam jedną pozycję, która była warta uwagi, ale zupełnie nie przemówił do mnie sposób jej wydania. Niby chętnie przeczytałam, ale nie kupiłam po raz drugi… bo zamiast niej bez dłuższego zastanowienia, po zaledwie szybkim przekartkowaniu wybrałam „Fantoma”.
Motywem przewodnim pierwszego numeru jest polska wieś w literaturze fantastycznej. Spodobał mi się wnikliwy artykuł Macieja Sprzęgaja „Wsi spokojna, wsi wesoła, czyli rustykalny horror w literaturze”, w którym autor porusza kwestię nieco zniekształconego w naszej literaturze obrazu wsi, który jest wręcz przeładowany skojarzeniami historycznymi
i martyrologią przez co zatraca swój „magiczny” charakter. Zdaniem autora polska wieś z biegiem lat zatraca swoją magię i zadaniem nas, twórców, jest aby tę wieś skanonizować i w takiej magicznej wersji ją zachować. Ja w zupełności się z tym zgadzam.
Jak w każdym porządnym magazynie literackim jest trochę opowiadań, są ciekawe wywiady, fragmenty i zapowiedzi nowości wydawniczych, ale nie zabrakło też miejsca dla wciągających artykułów czy nawet humoru i części komiksowej. Dla mnie jako pisarza-amatora jest to projekt z którym od razu poczułam więź emocjonalną. Może zabrzmiało to nieco zabawnie, ale myślę, że to jest magazyn na który będę czekać z niecierpliwością! To jest pismo w którym chciałabym zobaczyć swoje opowiadanie.
Od strony wizualnej naprawdę porządnie przygotowany, interesująca szata graficzna, duża ilość ilustracji i zdjęć świetnie wkomponowanych w tekst, który wcale nie ginie wśród obrazów i jest go całkiem sporo co również jest w moich oczach dużą zaletą. Na korzyść przemawia też dobra jakość papieru (bardzo nie lubię czytać bibułkowych gazetek), która sprawia, że czyta się przyjemnie bez strachu, że po chwili nieuwagi i jednym podmuchu wiatru będę trzymać w ręce zaawansowane origami.
Minusów musiałam szukać tu na siłę bo ciężko mi się do czegoś przyczepić i oprócz kilku drobnych literówek, które zawsze się zdarzą – nie znalazłam nic. Myślę, że dzięki pierwszemu numerowi przekonałam się do polskiej fantastyki w dużo większym stopniu niż przypuszczałam, że mogę… i zaczynam przekonywać się do niej coraz bardziej, a co więcej nie czuję się już od niej tak odseparowana.
6 komentarzy “Magazyn „Fantom”, czyli to co widmowe lamparty lubią najbardziej!”
Nie miałam pojęcia, że mamy w Polsce magazyny o fantastyce. Akurat fantastyki obecnie czytam stosunkowo mało, ale wcześniej sporo sięgałam po rodzimych autorów. Bo dobrze jest się czasem oderwać od realiów i przenieść do nieco bardziej szalonego świata.
Jeśli chodzi o polską fantastykę to jestem bardzo ostrożna ?
"Gazety czytam okazjonalnie"
Jeszcze kilka lat temu mógłbym się podpisać pod tym zdaniem.
Teraz – już nie. Nie pamiętam, kiedy miałem "papier" w ręce.
Co do papieru… niedługo ma być też dostępny w wersji elektronicznej 😉
Też do niedawna sięgałam z obawą, ale teraz mogę powiedzieć, że mamy naprawdę zdolnych rodzimych autorów 🙂
Dokładnie, czasem dobrze przenieść się do innej rzeczywistości bo "kto czyta ten żyje podwójnie"
🙂 Pozdrawiam!