„Cień Rycerza” to drugi tom serii o Wielkich Płaszczach autorstwa kanadyjskiego pisarza Sebastiena de Castell. Jeżeli nie czytałeś tomu pierwszego, jego recenzję znajdziesz tutaj.
W skrócie:
[Jeżeli nie czytałeś jeszcze pierwszego tomu to w opisie fabuły możesz trafić na spoiler]
Po odnalezieniu czaroitu, Falcio ze swoimi przyjaciółmi i Krawcową pragnie osadzić Aline na tronie. Niestety nasz bohater zaczął umierać, co może nieco pokrzyżować mu plany. A przecież osadzenie na tronie nieletniej i zupełnie nieprzygotowanej do swojej roli dziewczynki może wymagać od niego dość sporego wysiłku, szczególnie w tak zepsutym i do cna przegniłym kraju jak Tristria. Walka o tron robi się coraz bardziej zażarta, a liczebność wrogów (których wciąż przybywa) znacznie przyćmiewa siły Wielkich Płaszczy. Falcio, Kest i Brasti kolejny raz będą walczyć o sprawiedliwość w miejscu, do którego od dawna nawet ona sama boi się zaglądać.
[Koniec opisu fabuły]
Pierwsze rozdziały to taki bardzo długi wstęp, w którym autor nęci nas obietnicą jakiejś dużej akcji, a potem robi nas w balona i napięcie powoli opada, aż w końcu, kiedy wydaje się, że znowu nic się nie wydarzy… bum! Dostajemy prosto w twarz całą masą emocji. To co najbardziej mi się spodobało to fakt, że wreszcie poznajemy bliżej zarówno bohaterów jak i samą Tristrię.
– Nie zawsze możemy być tym, kim chcemy, prawda?
[…]
– Myślę… myślę, że możemy być tym, czym świat potrzebuje, żebyśmy byli.
W pierwszym tomie jedynym bohaterem, który odsłonił się przed nami mocniej był sam Falcio. Tutaj natomiast widzimy dużą zmianę w charakterze zarówno Brastiego jak i Valiany, czy choćby samej Krawcowej. Wyraźniej widoczna jest też braterska więź między Kestem, Falciem i Brastim. Wszystko zaczyna nabierać pełnego kształtu i koloru. Postaci nie są już skupione wokół głownego bohatera, ale stają się bardziej niezależne. Musze też przyznać, że właśnie postać Falcia jest jednym z najsilniejszych atutów całej historii. Falcio jest najbardziej ludzkim bohaterem jakiego znam (i własnie za to go kocham). Płacze, śmieje się i nie uważa tego za słabość i hańbę. Te naturalne i ludzkie odruchy to to, czego nie znajdziecie u większości książkowych bohaterów.
Jeśli chodzi o sytuację polityczną Tristii, to rzeczywiście dostajemy tutaj więcej informacji na temat spraw bieżących, ale nie dowiadujemy się wiele więcej na temat jej dalszej przeszłości czy budowy świata (co z innymi krajami, kontynentami?).
Niektóre miłości są zapisane w gwiazdach i konieczne dla świata. Nawet bogowie nie odważą się stanąć na ich drodze.
Niektóre motywy wykorzystywane przez autora zdają się być mocno oklepane, a rozwiązania wątków przewidywalne, ale w tym tkwi właśnie urok Wielkich Płaszczy.
Po skończeniu książki czułam się trochę wstrząśnięta tym, że to już koniec. Jednocześnie jednak byłam pełna nadziei i ekscytacji wyobrażając sobie co spotka bohaterów w kolejnych tomach. Oto cały urok serii o Wielkich Płaszczach! Podczas czytania zdarzyło mi się płakać. Wyczucie autora i zachowane proporcje pomiędzy napięciem, a rozbrajającym humorem są idealne. Jak wspomniałam, na początku, kiedy byłam w 1/3 książki miałam wrażenie, że autor bawi się ze mną w kotka i myszkę. Mniej więcej w połowie zastanawiałam się, czy da radę przebić pierwszy tom, ale kiedy skończyłam… O Święty Zaghevie Co Śpiewasz O Łzy!!! Wtedy książka przypomniała mi, że przywykłam do „typowych” powieści, gdzie wszystko tworzone jest na tzw. jedno kopyto. „Cień Rycerza” przypomniał mi, że powieść może być czymś więcej niż książką. Może być przyjacielem i nie musi być całkiem poważna, by być wspaniałą. Jest poruszająca, rozbawia i daje nadzieję – zupełnie jak historie, których słuchałam będąc dzieckiem. Jestem w niej całkowicie zakochana.
Dodam jeszcze kilka słów na temat graficznej strony książki. Okładka (z twardej tektury ze skrzydełkami) jest przepiękna i idealnie pasuje do poprzedniej – kolory idealnie razem współgrają. Na początku książki znajduje się przejrzysta mapka, a każdy rozdział zatytułowany jest ozdobną czcionką. Całość jest niezwykle dopasowana. Dodatkowym smaczkiem dla wytrwałego czytelnika są podziękowania od autora napisane z równą dawką humoru co cała historia.
Fabuła: 10/10
Świat przedstawiony: 7/10
Bohaterowie: 9/10
Narracja: 10/10
Projekt graficzny: 10/10
Ogólne wrażenia: 10/10