Proszę, siadajcie. Rozgośćcie się. Zajmijcie miejsca, wyciszcie telefony, rozsiądźcie się wygodnie. Już gasną światła, kurtyna idzie w górę – zaczynamy!
Świat jest teatrem, każdy ma swą rolę, swoje miejsce i własną kwestię do wypowiedzenia. Wierzymy, że coś na nas czeka, że każdy jest ważny w wielkiej sztuce życia. Zupełnie jak bohaterowie „Kuglarni” Andrzeja Turczyńskiego, polskiego poety i prozaika. To pierwsza recenzja książki, której nie udało mi się skończyć, ale o której bardzo chcę Wam opowiedzieć.
Świat Kuglarni sprowadza się do miasteczka zwanego En, w którym trwają gorączkowe przygotowania do świąt Bożego Narodzenia i wystawienia
„Pastorałki” w zgrabionym podczas rewolty teatrze. Wśród gorączkowych starań i załatwianych naprędce spraw wciąż wisi w powietrzu klimat rewolucji. Nie jest to do końca zwyczajna powieść, bardziej fabularyzowany esej, chwilami satyra, w której dostrzec można wciąż trwające obecnie echo minionego świata. En to jedyne miejsce, jednocześnie nie będące miejscem, w którym wysiadając z powozu przed karczmą można zapłacić złotą Visą.
Kuglarnia jest unikatowa pod wieloma względami. Słowa i konstrukcje, których używa autor są przemyślane i dobrane w sposób niesamowity, nie wstydzę się tego powiedzieć – mistrzowski. Od bardzo dawna nie miałam okazji czytać książki na tak wysokim poziomie, w której autor z zegarmistrzowską precyzją dopracowuje szczegóły. Cała książka jest obszerną mozaiką odniesień do historii, literatury, polityki i prozy codziennego życia, a narracja sprawnie prowadzi nas przez wszystkie sceny pełne akcji, spisków czy romansów.
Teraz kilka słów o tym, co sprawiło, że nie doczekałam (jeszcze) ostatnich stron, czyli o pięknym stylu, który okazał się nieco za piękny. Czytelniczy pęd wytracałam przy opisach, które były tak obfite w wyliczenia, że zdania zdawały się pękać w szwach. Nie powiem, że nie były potrzebne – budują klimat i zwracają uwagę czytelnika na ważne cechy miejsc czy postaci, ale odniosłam wrażenie, że zaczęły mnie w pewnym momencie przytłaczać. W książce dużo jest też obcojęzycznych wtrąceń, i chociaż znaczna część jest albo popularna na tyle, że większość czytelników zrozumie, albo wyjaśniona po przecinku, to znajdują się i takie, które pozostały dla mnie zagadką. Przyznacie pewnie, że jest to pewien dyskomfort…
Jeżeli lubicie klasykę literatury, to Kuglarnia jest pozycją obowiązkową – występuje w niej wielu bohaterów, którzy do złudzenia przypominają postaci znane nam od lat. Każda z postaci jest ważna, każda z nich ma swoją rolę do odegrania. Tutaj nic nie dzieje się przypadkiem, każde zdanie jest istotne, co wymaga ogromnego skupienia i czujności czytelnika. Przyznaję, że właśnie przez to Kuglarnia mnie pokonała. Myślę, że trafiła na mój gorszy czas, bo nie dałam rady dotrzeć do końca – dlatego nie dodaję dziś ostatecznej oceny, nie przyznaję żadnych punktów ani gwiazdek. Jestem jednak pewna, że Kuglarnia jest zdecydowanie kamieniem szlachetnym w piasku nowoczesnej literatury i jeśli lubicie delektować się słowem i rozkoszować labiryntem mnogich, skłaniających do refleksji odniesień to nie będziecie zawiedzeni.