W ostatnich dniach zupełnie utraciłam swoją produktywność, a widmo wciąż nienapisanego licencjatu nie odstępuje mnie na krok brzęcząc mi za głową łańcuchami i nieludzko zawodząc „nie zdążysz… nie zdążyyyszzz…” – jak na porządne widmo przystało.
Z tego też powodu, nie chcąc wzywać egzorcysty, musiałam sama kopnąć się w cztery litery i nieco nadgonić zaległości, a co za tym idzie uporządkować swój kalendarz. Rezultatem całkowitej reorganizacji mojego planu zajęć jest postanowienie, które pomoże mi utrzymać równowagę i systematyczność co będzie wygodniejsze zarówno dla mnie jak i dla Was. 😉
Od przyszłego tygodnia nowy post na blogu pojawiać się będzie w każdy poniedziałek.
Poniedziałkowy deadline od dziś jest dla mnie święty i nieprzekraczalny…
… i to by było na tyle jeśli chodzi o ogłoszenia parafialne.
Dzisiaj miałam poświęcić chwilę panu Sandersonowi o którym wspominałam przy okazji pisania krótkiego poradnika – nie poradnika, czyli 7 rzeczy, które pomogą Ci zostać zostać lepszym pisarzem, ale co się odwlecze to nie uciecze i pan Sanderson już wkrótce się tutaj pojawi.
Bardzo nie lubię czuć presji i przymusu, ale kto lubi? Jestem mistrzynią w wynajdowaniu sobie nawet najbardziej błahych zajęć i powodów dzięki którym mogę odłożyć pisanie pracy na magiczne później, ale w końcu udało mi się pokonać swojego wewnętrznego lenia i zabrać się do roboty. Przy okazji przeglądania cyfrowych archiwów natrafiłam na ciekawą publikację z roku 1924, a dokładniej na „Zwierzęta przedpotopowe i inne jakie wyniszczył lekkomyślnie człowiek”. Jest to odczyt na temat wymarłych i zagrożonych działaniem człowieka gatunków – sama praca z punktu widzenia domorosłego historyka jest szalenie ciekawa, ale tym co szczególnie przykuło moją uwagę są ilustracje.
Zobaczcie sami jak dawniej wyobrażano sobie dinozaury i jakie nazwy im nadawano.
„W nowszych, późniejszych nieco pokładach skał pojawiają się ryby, po nich dziwaczne potwory, niby ryby, niby jaszczury, nazwane przez uczonych badaczy rybojaszczurami. […] Miały postać olbrzymiej ryby z rybią kością na grzbiecie, paszczę podobną do paszczy delfina, uzbrojoną w ostre zęby krokodyla, łeb zaś jaszczurki.”
„Równocześnie z rybojaszczurami żyły i staczały zacięte boje o zdobycz t.z. wężojaszczury. […] Dziwna mięszanina postaci węża, żółwia i jaszczurki.”
Domeną rybojaszczurów było środowisko wodne, wężojaszczurów – wodno-lądowe. Znalazło się także określenie na gady, które całe swoje życie spędzały na lądzie.
„Ten ostatni gatunek jaszczurów nazwali uczeni dziwnojaszczurami.”
A były to między innymi:
Gdzie kończy się dinozaur, a zaczyna smok? W powietrzu.
„Fruwanie w przestworzach umożliwiały im skrzydła nie z piór, ale z lekkiej błony rozpiętej między tylnemi a przedniemi nogami, jak gdyby u nietoperzy. Nogi miały jeden niezwykle długi palec a jeden gatunek smoków ponadto nader długi ogon, z sterówką na końcu. Zamiast dzioba posiadały silne, potężne szczęki uzbrojone w ostre jaszczurcze zęby.”
Jaszczur kolczasty, czyli stegozaur lub jego krewny.
Wbrew pozorom nie chodzi tu o żadnego raptora, ani jego bliskiego kuzyna. Zębojaszczurami nazywane były dinozaury roślinożene.
„Były to zwierzęta roślinożerne, a więc łagodne, chodziły na tylnych łapach, miały potężny ogon, lecz krótszą od innych jaszczurów szyję, a większy łeb.”
i mój ulubieniec… wielkozwierz, czyli praprzodek dzisiejszych leniwców i mrówkojadów!
Czyż nie jest uroczy? 🙂
„[…] wielkozwierz ciężki, niezgrabny, o grubem, potężnym cielsku nie mógł biegać szybko, prowadził więc życie siedzące, spokojne, poprzestając na liściach drzew , które obrywał swoim długim językiem i paszczą o krótkiej trąbie. Straszne łapy jego, uzbrojone długiemi pazurami, służyły mu zapewne do wygrzebywania, korzeni i nory na legowisko, jak to zwykły czynić obecne borsuki.”
Czy któryś ze wspomnianych wyżej gadów urzekł was szczególnie? 😉