Z publicystyką Ziemkiewicza można się zgadzać lub nie. Jedne obserwacje autora są bardziej trafne, inne mniej. Jednak „Polactwo”, jest jedną z tych książek których aktualność nie zmienia się znacznie pomimo upływu lat. Od jej wydania w 2004 roku minęło już 16 lat, można by powiedzieć, że w naszej rzeczywistości wiele się zmieniło, a jednak momentami czuć jak gdyby nie zmieniło się nic…
Jak zaznacza sam autor, jest on nieuleczalnie „chory na Polskę”, co było przyczyną dla której zdecydował się napisać książkę. Sam stwierdził, że szeroko pojęta lewica i liberałowie pozycję zbyli milczeniem, bo w dobrym towarzystwie Ziemkiewicza się nie czyta. Również szeroko pojęta prawica się wkurzyła uznając tytuł za wysoce pogardliwy dla Polaków i książkę zignorowała. Sam autor wyjaśnia, że tytuł „pożyczył” od Norwida i ma on być wyrazem użytym wyłącznie jako określenie mieszkańców Polski. Nie Polaków, ale wszystkich mieszkańców. Jak twierdzi, chodziło o opisanie zjawiska bezsilności i beznadziei, jaka w jego mniemaniu dominuje w kraju. To, plus wymieszanie z korupcyjnymi tendencjami klasy politycznej stanowi bardzo niebezpieczną mieszankę dla przyszłości Polski. Autor zaznacza też, że nie ma pomysłu pośród polityków na przeciwdziałanie negatywnym zjawiskom, jakie zachodzą w społeczeństwie. Ziemkiewicz odnosi nawet wrażenie, że politycy i biurokraci celowo podsycają te zjawiska i robią wszystko, by ludzie najbardziej ambitni i przedsiębiorczy albo się poddali i również stali się bezwolną masą albo wyjechali i szukali sposobu na życie gdzieś indziej.
W książce Ziemkiewicza można też znaleźć nawiązania do naszej historii. Udowadnia on, że konflikt dwóch wielkich stronnictw (w roku wydania – 2004) – jest znacznie starszy niż może się wydawać, a konflikt stronnictwa umownie prozachodniego i bardziej konserwatywnego trwa nieprzerwanie jeszcze od czasów sprzed rozbiorów.
Czym w opinii Ziemkiewicza jest polactwo? Można to ująć jako populację polskojęzyczną. Ma ono ogromne oczekiwania wobec państwa, jednocześnie nie mając najmniejszych chęci wesprzeć go jakimkolwiek wysiłkiem własnym. Jest to więc cała masa kombinatorów, którzy np. wyłudzają świadczenia. Są to tysiące żyjących na zasiłkach zdrowych ludzi, bez ochoty na podjęcie pracy, a także urzędnicy, którzy pobierają duże pieniądze za sam fakt figurowania na stanowisku. Ostatecznie z opowieści autora wyjawia się bardzo ponury obraz kraju.
Chwilami trudno się z autorem nie zgodzić, jednak sposób w jaki przedstawia on swoje przekonania budzi moje wątpliwości, a jego sylwetka którą znam z wypowiedzi w mediach nie napawała mnie optymizmem. Niestety z Ziemkiewiczem stoimy po dwóch różnych stronach barykady, którą zdaje się chwilami sam w swoich wypowiedziach kreuje. Czy sami zgodzicie się z jego wizją rzeczywistości musicie ocenić sami. Jak wspomniałam, chwilami muszę przyznać autorowi rację, żeby za chwilę uznać jego opinie za zbyt skrajne i fatalistyczne. Na pewno jest to jednak pozycja warta przeczytania i dająca do myślenia, która pozwala spojrzeć na otaczające nas realia od nieco innej strony.
Pomimo dużego pesymizmu i licznych narzekań autora „Polactwo” czyta się dobrze. Nie jest to może lektura o lekkiej tematyce, ale styl autora i humor, momentami nawet czarny, sprawiają, że książkę czyta się szybko i w miarę przyjemnie. Nie ma zbyt wielu dłużyzn choć dla młodszego czytelnika niektóre wymienione postacie lub wydarzenia mogą być nieznane i niezrozumiałe.
Najnowsze wydanie Fabryki Słów fizycznie prezentuje się dobrze, dzięki czemu lektura jest miłym przeżyciem. Na moją uwagę zasługuje jednak okładka. Twarda oprawa zdecydowanie lepiej usadawia się w rękach. Ilustracja okładki to fragment z obrazu Jana Matejki „Stańczyk na dworze królowej Bony po utracie Smoleńska”. Na krześle siedzi strapiony błazen, który posmutniał na wieści o klęsce, podczas gdy w tle trwa bal.
Czy takim współczesnym błaznem jest Rafał Ziemkiewicz?
[frontpage_news widget=”2755″]