Po ogromnym sukcesie jaki osiągnął The Dark, Netflix raz jeszcze stawia na europejski styl prezentując nam swój pierwszy duński serial – The Rain. Wszyscy znamy zabawę w „podłoga to lawa” i pewnie wszyscy za dzieciaka wyobrażaliśmy sobie, co by było gdyby deszcz parzył. Scenarzyści pracujący dla Netflixa widocznie też lubią gdybać, bo zadali sobie podobne pytanie:
Co by było, gdyby deszcz przenosił śmiertelnego wirusa, który zabija w kilka sekund od kontaktu ze skórą?
Rodzina Andersenów ucieka przed deszczem by schronić się w podziemnym, supernowoczesnym bunkrze należącym do firmy Apollon, w której pracuje dr Fredrik. Ojciec musi opuścić schron i obiecuje dzieciom, że niedługo wróci. Wkrótce potem w nieszczęśliwym wypadku ginie ich matka, a Simone i Rasmus zostają sami. Przez 6 lat żyją pod ziemią, kiedy zaczynają kończyć im się zapasy. Pewnego dnia zostają napadnięci przez grupę uzbrojonych napastników, a Simone zdaje się być jedyną osobą, która wie, gdzie znajdują się pozostałe bunkry. Od teraz wszyscy mają jeden wspólny cel – zdobyć żywność i przeżyć.
Kiedy tylko Netflix polecił mi The Rain od razu zaczęłam wiązać z tym serialem bardzo duże nadzieje. Klimat post-apo, zagubione w świecie dzieciaki zderzające się pierwszy raz z rzeczywistością i zabójczy deszcz, który może nadejść w każdej chwil – to właśnie lubię. Silna atmosfera tajemnicy i nieustannego zagrożenia świetnie współgra ze skandynawskim krajobrazem i wybornie dobranym soundtrackiem (właśnie za dobór muzyki pokochałam produkcje oryginalne Netflixa). Historia jest ciekawa, z każdym odcinkiem pojawiają się kolejne fakty na temat tajemniczego Apollona i samego wirusa. Nie obyło się jednak bez problemów.
W serialu widać wiele nieścisłości, na które starałam się przymknąć oko, ale zdarzały się i takie, których przemilczeć nie sposób. Jeżeli w wodzie, zarówno spadającej z nieba jak i tej stojącej po deszczu, znajduje się śmiertelny wirus to czy wyjście na dach budynku zaraz po oberwaniu chmury nie jest śmiertelnym niebezpieczeństwem? Widocznie wirus nie działa kiedy bohaterowie dotykają mokrych powierzchni, albo kiedy idą po deszczu przez las. Może jest ze mnie mieszczuch z krwi i kości, ale czy wiatr nie strąca kropli z drzew?
Bardzo pozytywnie odebrałam zachowanie bohaterów, którzy walcząc o przetrwanie nadal są dzieciakami i nie zapominają co to śmiech. Ich młody wiek i chęć pozwolenia sobie na chwilę beztroski dodaje nie tylko realizmu, ale nieco odciąża klimat tworząc z serialu bardzo smutną, ale przyjemną historię.
Ten serial to nieco niezgrabne połączenie The Dark i The 100. Na pewno spodoba się fanom młodzieżowych seriali i klimatu post-apo. Pierwszy sezon ma 8 odcinków. Na razie nie ma informacji o możliwej kontynuacji.
Oglądaliście? Piszcie w komentarzach co sądzicie na temat The Rain.