O tym, ile warta jest przyjaźń. „Prawdodziejka”, Susan Dennard – RECENZJA.

 
 

Kiedy przeczytałam pierwszy rozdział „Prawdodzieki”, wiedziałam, że muszę jak najszybciej odłożyć ją z powrotem na półkę. Czekała tam na mnie dzielnie kilka tygodni, aż nie skończyłam pisać licencjatu. Wreszcie nadeszła jednak pora kiedy bez wyrzutów sumienia mogłam się na nią rzucić. Tak jak przypuszczałam, ciężko byłoby mi się skupić na pracy jeśli choć trochę głębiej zanurzyłabym się w świecie stworzonym przez panią Dennard, ale… zacznijmy od początku.

 

„Prawdodziejka” to pierwsza część, pięciotomowego cyklu pt. „Czaroziemie”, autorstwa amerykańskiej autorki Susan Dennard, wydana nakładem wydawnictwa Sine Qua Non. Nie jest to jednak początek kariery pisarskiej pani Dennard. Wcześniej w Stanach Zjednoczonych ukazała się fantastyczna trylogia w gotyckich klimatach pt. „Something Strange and Deadly” (niestety polskiego wydania nadal brak). Autorka z wykształcenia jest biologiem morskim (stąd zapewne zamiłowanie do nadmorskiego klimatu widoczne w powieści 😉 ), a od pewnego czasu pracuje zawodowo jako pisarz i udziela lekcji pisania.
 
Dwadzieścia lat po wojnie, w chwili kiedy zawarty przez królestwa rozejm powoli dobiega końca, dwie najlepsze przyjaciółki Safiya fon Hasstrel i Iseult det Midenzi żyją w Veñazie – stolicy Imperium Cartorriańskiego pod opieką swoich mentorów, próbując ułożyć swoje życie w taki sposób, by zaznać w nim pełnej wolności. Wszystko zaczyna się komplikować kiedy po nieudanym rabunku dziewczęta zmuszone są uciekać przed krwiodziejem – jednym z najniebezpieczniejszych magów. 
 

„Jest w tobie potrzeba zmieniania świata. I nienawiść, która tę potrzebę napędza. Wściekłość, która wiedzie cię ku zniszczeniu tego świata.”

Safi, wygadana i nieco lekkomyślna panna, włada magią prawdy – jej zmysł potrafi rozróżnić prawdę od fałszu, a za taką umiejętność wielu byłoby gotowych nawet zabić, szczególnie w obliczu zbliżającego się ponownie widma wojny. Jej zawsze opanowana i rozsądna więziosiostra jest zupełnym przeciwieństwem Safi. Is jest więziodziejką. Oznacza to, że nie tylko widzi ludzkie nici więzi, ale także rozpoznaje emocje i zamiary napotkanych osób. Dziewczęta są dla siebie jak najbliższa rodzina, a troska o tę drugą jest zawsze na pierwszym miejscu listy ich priorytetów.
 

„To nie wolności pragnęła. Pragnęła w coś wierzyć, w coś, dla czego mogłaby biec na złamanie karku i walczyć z narażeniem życia, ku czemu mogłaby wyciągnąć ręce w każdej sekundzie życia.”

 
Historia Safi i Iseult była dla mnie ogromną przygodą. Dawno nie czytałam czegoś tak odświeżającego. Świat Czaroziem opisany jest w sposób prosty i nie wyczerpujący, ale nie pozbawiony koloru. Dzięki temu sami musimy wyłapywać ważne informacje by później poskładać je jako elementy pewnej układanki. To sprawiło, że im dłużej czytałam, tym większą miałam ochotę zanurzyć się jak najgłębiej w świat Prawdodziejki. Kreacja postaci przedstawionych w książce była dla mnie zaskakująco miłym odświeżeniem. Bohaterowie nie są wszechwładni, a ich magia nie jest w ich świecie niczym wyjątkowym. Mają swoje limity, które zmuszają ich do podejmowania bardziej prozaicznych wyborów, co sprawia, że są dla czytelnika bardziej… zwyczajni. Takich właśnie bohaterów, niezdarnych i momentami w bardzo ludzki sposób bezsilnych, w fantastyce często brakuje. Styl pisania pani Dennard bardzo przypadł mi do gustu – w tej książce ciągle coś się dzieje. Nie ma tu miejsca na nudę czy chwilę odpoczynku. Jeżeli liczycie na opisy krajobrazów rodem z powieści Tolkiena, rozwlekłe sentymentalne rozwodzenie się nad każdym gestem – tego tutaj po prostu nie ma. Czarodziejki biorą życie jakim jest i starają się nie myśleć o jutrze, dopóki trwa dzisiaj. Przyznam, że nawet jako zagorzała przeciwniczka rozwlekłego odtwarzania realiów, momentami liczyłam na dokładniejsze opisy walki czy otoczenia, ale był to wynik zwykłego czytelniczego głodu – chciałam więcej, jeszcze więcej i jak najwięcej Czaroziem. Wciąż chcę.  
 

„Gdybyś tylko zechciała, Safiyo, mogłabyś ukształtować świat na nowo.”

 

„Prawdodziejka” nie jest kolejną historią o superbohaterach i wielkiej miłości. To historia o przyjaźni, o tym jak potrafi być silna i ile jesteśmy w stanie dla niej poświęcić. Nie jest to jedynie „coś do poczytania”, a prawdziwie pouczająca historia, która daje nadzieję. Dzięki niej zrozumiemy, że choć nie mamy wpływu na swoją przeszłość, to nigdy nie jest za późno by zmienić swoje życie. 
 

Z tą refleksją Was kochani zostawiam, gdyż czeka na mnie „Wiatrodziej”, i aż świeżbią mnie rączki, by po niego sięgnąć!


Fabuła: 8/10
Świat przedstawiony: 9/10
Bohaterowie: 8/10
Narracja: 7/10
Projekt graficzny: 10/10
Ogólne wrażenia: 10/10

 
Średnia ocena: 8,5/10

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

21 komentarzy “O tym, ile warta jest przyjaźń. „Prawdodziejka”, Susan Dennard – RECENZJA.”